Producenci

Festiwal Szaleństwa

Dostępność: na wyczerpaniu
Wysyłka w: 3 dni
Cena: 59,99 zł 59.99
ilość szt.

towar niedostępny

dodaj do przechowalni

Opis

Lektura tej książki obudziła wiele wspomnień – czasem zabawnych,czasem trochę strasznych,ale zawsze ważnych,dotyczących ludzi i wydarzeń, które ukształtowały nie tylko mnie, ale i sporą część mojego pokolenia, dorastającego w generalnie mało pociągającej rzeczywistości późnego PRL-u. Wojtek Lis wykonał tytaniczną pracę, by zachować dla potomności historię polskiej undergroundowej sceny metalowej, odszukał jej bohaterów i udokumentował jej kluczowe momenty, zapełniając tym samym istotną lukę; podjął temat pomijany dotąd przez historiografię kultury głównego nurtu. Serdecznie polecam „Festiwal szaleństwa” wszystkim tym, którzy pamiętają tamte niezwykłe czasy, a także – a może przede wszystkim – tym, którzy są za młodzi, by je pamiętać. Dla tych pierwszych będzie to sentymentalny tour de force, dla tych drugich podręcznik duchowej i kulturowej niezależności, samoorganizacji i bezinteresownego współdziałania – etosu, który pozostaje aktualny do dziś.
- Marcin Wawrzyńczak - dziennikarz i tłumacz, twórca Eternal Torment zine, jednego z pierwszych fanzinów metalowych w Polsce i zarazem jednego z najbardziej rozpoznawalnych, polskich tytułów na undergroundowej mapie świata lat 80. i początku 90. 

Łezka w oku kręci się czytając „Festiwal szaleństwa”. Opisu tylu kultowych imprez, czasu narodzin i rozkwitu polskiej metalowej sceny koncertowej, bezcennych wspomnień artystów, organizatorów, dziennikarzy i fanów nie ma w żadnej innej rodzimej publikacji książkowej. Pierwsze największe rodzime festiwale rockowe i metalowe, kulisy pierwszych występów w Polsce, jeszcze w czasach słusznie minionych, takich wykonawców jak choćby Metallica, Iron Maiden, Slade, Budgie, UFO, Helloween, Running Wild, Kreator, Samael i wielu innych, to zaledwie część opisu krajobrazu raczkującego show-biznesu w Polsce opartego głównie na dobrych relacjach organizatorów i muzyków, a nie na twardym kapitalizmie i konsumpcjonizmie. Opowieść o czasach, kiedy każdy koncert się przeżywało, a nie biegało od sceny do sceny z aparatem, żeby pochwalić się znajomym. I tylko jeden zarzut: wielki niedosyt. Samych wypowiedzi Andrzeja Marca chciałoby się przeczytać z 200 stron, bo to prawdziwa skarbnica kuluarowej wiedzy muzycznej i okołomuzycznej. Piotr Luczyk kończy tam, gdzie historia dopiero się rozwija. Opowieści Jarosława „Mistera” Misterkiewcza chciałoby się czytać więcej i więcej, podobnie jak Jarosława Rybskiego i wielu innych. Tak udanego powrotu do przeszłości nie zapewniłaby nawet nowa produkcja z Michaelem J. Foxem i Christopherem Lloydem. „Festiwal szaleństwa” wypełnia lukę muzycznie dzikich czasów i zaostrza apetyt na więcej. Czyta się jednym tchem.
- Jacek Nizinkiewicz - dziennikarz i publicysta związany z "Rzeczpospolitą", autor audycji „Radioaktywni” w Radiu Nowy Świat, współpracownik miesięcznika „Teraz Rock”.

Wojtek Lis wyrósł na klasycznego historyka, kronikarza, dziejopisarza czasów niby współczesnych, a już zgoła zamierzchłych i zrozumiałych głównie dla nas. Dorosłych, starych wilków, nierzadko już nieco wyleniałych. To, co robi Mistrz Lis jest bardzo ważne dla naszej kultury. Bo to było. To się wydarzyło. Nie można tego wymazać, ani przemilczeć. W tych trudnych, pionierskich czasach znaleźli się ludzie to robiący, tworzący i tak zostało. Pro memoria. Pozostały cudne wspomnienia i stare fotografie z młodymi twarzami. Większości tzw. „normalnych ludzi” nic nie powiedzą te dziwne nazwy, loga nieczytelne i terminy. To samo z dźwiękiem szorstkim i niedoskonałym technicznie. Dla nas, czyli pokolenia lat 80. i 90. to część życia. Piękne to było. O latach świetności metalowego rękodzieła drzewiej pisał już sam Jan Długosz. Liczę na to, że kilka wieków później dzieła Woja Ciecha herbu Lis zajmą miejsca godne w lekturach szkolnych, albo i na cokołach zaszczytnych. Bo obaj opiewają, wychwalają kunszt i sukcesy rycerzy metalem się parających i sprawnie władających. Amen.
- Stanisław Antośkiewicz - animator kultury muzycznej, współtwórca ciechanowskiego S’thrash’ydła - jednego z najstarszych i cyklicznych metalowych festiwali w Polsce, a także menager Smirnoff - pionierskiej grupy polskiego undergroundu.

Sporo wydarzeń koncertowych zapadło mi w pamięci, mimo upływu czasem prawie 25 lat. Mogłem ten świat koncertowy oglądać od drugiej strony, pracując przy produkcji tras koncertowych. Te doświadczenia pozwoliły mi utwierdzić się w przekonaniu, że muzyka rockowa nie istnieje bez koncertów. One właśnie weryfikują, czasem brutalnie talent, charyzmę i tzw. iskrę bożą muzyków. W studio nagraniowym wszystko można poprawić, powtórzyć, dograć. Na koncercie jest tak, że albo masz wspomniane wyżej przymioty i jesteś w stanie zorganizować misterium, sztukę przez wielkie „S”, porwać ludzi i przenieść ich w inną rzeczywistość, albo po prostu jesteś jednym z tysięcy rzemieślników. Może i przebierasz paluchami po gryfie bardzo sprawnie. Tylko nic z tego kompletnie nie wynika.
„Festiwal szaleństwa” to trochę taka kapsuła czasu. Przenosi nas do okresu, w którym koncerty były wydarzeniami i muzycznymi i towarzyskimi. Były także świętem. Czekało się na te koncerty. Często jechało w drugi koniec Polski, aby zobaczyć ulubionego artystę. Z drugiej strony, to bardzo dobrze, że pokazana jest druga strona tych wydarzeń, już nieco mniej chwalebna, czyli bitwy, krojenie, interwencje milicji i opresja systemu komunistycznego itp.
Za największy atut książki uznaję dobór rozmówców; muzyków, organizatorów koncertów, menadżerów, dziennikarzy muzycznych. Dzięki nim poznajemy przebieg wielu koncertów i realia związane z ich realizacją. W czasach, kiedy do wielu artystów i koncertów mamy dostęp na wyciągnięcie ręki, „Festiwal szaleństwa” może być też lekturą mającą pewien walor edukacyjny. Niezależnie od tego, jakie motywacje skłoniły Was do sięgnięcia po tę książkę, gorąco polecam jej lekturę; to będzie dobrze spędzony czas!

Łukasz Szurmiński - niegdyś dziennikarz muzyczny, związany z muzycznym undergroundem, autor tekstów dla taki kapel, jak: Vader, Trauma, Dies Irae. Edytor fanzina; dziś pracownik naukowy i wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego


Wojciech Lis. Tarnobrzeżanin. Autor książek: „Metalowe wersety”, „Decybelowy obszar radiowy” i współautor „Jaskini hałasu”. Stały współpracownik Metal Hammer Polska. W przeszłości związany m.in. z Mystic Art, Zaćmieniem Słońca i Oldschool Metal Maniac Magazine. W drugiej połowie lat 90. jeszcze na maszynie do pisania tworzył własnego zina. Autor wielu biografii polskich zespołów metalowych, które ukazały się na oficjalnych wydawnictwach takich grup, jak Vader, Scarecrow, Slaughter, Hektor czy Ghost. Zdeklarowany miłośnik zupy kalafiorowej.


Wojciech Lis ma już za sobą ciekawy dorobek literacki, począwszy od archiwalnych wydawnictw, chociażby typu NNCH’zine, Daily Horror’zine, Old School Metal Maniac’zine, po przez biografie zespołów, czy książki „Metalowe wersety”, „Decybelowy obszar radiowy”, „Jaskinia hałasu”, a także stałą rubrykę „Odgruzowani” w Metal Hammer Polska, aż do najnowszej pozycji „Festiwal Szaleństwa”. A zatem stał się już niejako historykiem subkultury Metalowej.

W swojej najnowszej książce Wojciech Lis po raz kolejny zainicjował reminiscencje z minionych lat końca ubiegłego wieku, nierzadko tych wspomnień już mocno zatartych albo i prawie zapomnianych, do których każdy weteran muzyki Metalowej powróci z nostalgią, a młody adept będzie mógł poznać niezwykłe opowieści „starszych kolegów”…

„Festiwal Szaleństwa” to swoista retrospektywna podróż głównie do lat 80. i początku 90. XX wieku, przez którą prowadzi nas autor wraz z odpowiednio dobranymi bohaterami książki, wśród których byli naoczni świadkowie i uczestnicy tytułowego festiwalu szaleństwa (a w zasadzie, festiwali), czyli ówcześni pomysłodawcy, inicjatorzy i organizatorzy festiwali, koncertów muzyki Metalowej (np. Metalmania, S’thrash’ydło, Shark Attack, Drrama, Thrash Camp, Thrash Fest, Festiwal w Jarocinie), dziennikarze muzyczni, radiowcy, twórcy zine’ów, ludzie z wytwórni płytowych, promotorzy i menadżerowie tamtejszych zespołów, jak i sami muzycy wielu kapel, chociażby polskich ARMAGEDON, CORRUPTION, DAMNATION, DRAGON, EGZEKUTHOR, EXORCIST, HELL-BOR, HOLY DEATH, KAT, MERCILESS DEATH, PASCAL, QUO VADIS, REVELATION OF DOOM, SEPARATOR, SLACHING DEATH, SMIRNOFF, TRAUMA, VADER, a także zagranicznych ACCEPT, ATOMKRAFT, BULLDOZER, DISCHARMONIC ORCHESTRA, PUNGENT STENCH, SAMAEL.

Struktura treści ma formę wywiadu z każdym rozmówcą, któremu zadawane są przede wszystkim sztandarowe pytania, między innymi o pierwsze koncerty Metalowe, o różnice pomiędzy festiwalami a lokalnymi koncertami, o zjawisko tzw. krojenia. Także pytania dotyczące sprzętu, panującego klimatu, bezpieczeństwa podczas podróży i w trakcie koncertów. A przy okazji opowieści rozmówców dotyczyły wypraw na koncerty, starć z Milicją lub ze Strażą Ochrony Kolei, czy ze Skinheadami, a nawet pomiędzy samymi fanami Metalu (niczym walki plemienne).

Prawdziwość przytaczanych faktów dowodzą spójne opowieści (wręcz jak zeznania), które odsłonią ciekawe anegdoty i znane starym Metalowcom sytuacje, a zupełnie nieznane dla młodych pokoleń. Chociażby to, z jakiego miasta Metalowcy siali największy postrach na ogólnopolskich koncertach albo to, dlaczego tak ważna była znajomość składu lub dyskografii zespołu, którego emblematy nosiło się na swojej garderobie.

Ponadto książę zdobią archiwalne zdjęcia zespołów, bohaterów książki, fragmenty ówczesnych gazet i reklam koncertowych.

Dzięki temu czytając tę książkę ma się wrażenie jakby doszło do jakiegoś spotkania ze starymi Metalowcami i słuchania przeżytych zdarzeń z dawnych lat.

Dla młodych pokoleń Metalowców będzie to podróż do przeszłości. Wiele sytuacji może wywołać u nich niedowierzanie i uśmiech, ale ówcześni bohaterowie rzeczywiście przeżyli te sytuacje naprawdę i choć nie zawsze było im wówczas do śmiechu to dzisiaj wspinają to nierzadko z rozbawieniem.

„Festiwal Szaleństwa” jest idealnym uzupełnieniem poprzednich publikacji Wojciecha Lisa, „Metalowe wersety”, i „Jaskinia hałasu”.

Ówczesne bycie Metalowcem wymagało wiele trudu i poświęceń, nierzadko związanych nie tylko z ryzykiem utraty reputacji społecznej (między innymi w rodzinie, w szkole, wśród rówieśników) ale czasem nawet z rykiem utraty zdrowia. Jednak miłość do muzyki Metalowej przezwyciężała wszystkie trudy.

I nie boję się tego powiedzieć, że kiedyś bycie Metalowcem było wielką przygodą pełną poświęcenia, odwagi, może nawet i uporu, ale przede wszystkim dumy. A jak jest dzisiaj? Niech oceni to współczesne pokolenie Młodych Metalowców.

Paweł Grabowski

Opinie o produkcie (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl